Dariusz Zwoliński - Wójt Gminy Nadarzyn. Dariusz Zwoliński - Wójt Gminy Nadarzyn. 5,877 likes · 754 talking about this. Public figure.
W zależności od wybranej kompozycji mapy Ruśca zobaczysz m. in.: tereny zielone, budynki, cieki i zbiorniki wodne w gminie Rusiec, ukształtowanie terenu, nazwy ulic i adresy budynków. Sprawdzisz przebieg granic działki ewidencyjnej na mapie. Mapy Geoportalu Rusiec oprócz ogólnych informacji, dostarczają również szczegółowe dane o
Gmina Rusiec, Rusiec, Sieradz, Poland. 1,976 likes · 105 talking about this. Witamy Wszystkich na profilu zrzeszającym mieszkańców oraz sympatyków Gminy Rusiec i nie tylko.
90 zł więcej od płacy minimalnej. Nauczyciele mają dość mizerii finansowej. Doszła do finansowej ściany. Dyrektorka szkoły rezygnuje z pracy, rodzice chcą założyć zrzutkę. Damian Szczytowski - oceń działalność na stanowisku wójt w: gmina Rusiec po wyborach samorządowych 2018.
[URZĄD GMINY INFORMUJE] W dniu wczorajszym odbyło się otwarcie ofert w przetargu nieograniczonym "Przebudowa drogi gminnej Rusiec - Maliniec o łącznej długości ok 900mb" Do Urzędu Gminy łącznie
Baseny letnie w Strzeniówce ️ 📣 📣 📣. Projekt budżetu Gminy Nadarzyn na 2021 rok już jest ! Jednym z ciekawszych działań, które nasz samorząd będzie chciał zrealizować w przyszłym roku jest budowa letnich basenów z infrastrukturą na terenach rekreacyjnych przy ulicy Działkowej w Strzeniówce.
Damian Szczytowski - wójt gminy Rusiec. Political Candidate. Peperoni Damiano pizzeria & coffee bar. Dariusz Cieślak - Wójt Gminy Sędziejowice. Politician
Gmina Rusiec. 17 sierpnia 2021 ·. DOŻYNKI GMINNE W RUŚCU. Po długiej przerwie, z ogromną przyjemnością pragnę zaprosić Państwa na Dożynki Gminne, które odbędą się w dniu 29 sierpnia 2021 r. na terenie Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Ruścu. Wójt Gminy Rusiec.
Znamy już wyniki głosowania w Gminie Wróblew. Nowym wójtem został kandydat PSL Tomasz Woźniak. Otrzymał w sumie 1721 głosów, co dało mu 70,6% poparcia. Zakończyło się liczenie głosów w gminie Wróblew. Bezkonkurencyjny okazał się Tomasz Woźniak, który pokonał znaczną przewagą głosów swoich konkurentów.
Rusiec (daw. gmina Dąbrowa Rusiecka) – gmina wiejska w województwie łódzkim, w powiecie bełchatowskim. W latach 1975–1998 gmina położona była w województwie sieradzkim . Siedziba gminy to Rusiec . 31 grudnia 2007 [2] gminę zamieszkiwało 5326 osób.
BxUm. Przedstawiciele gminy Rusiec zgarnęli główne trofea w naszym plebiscycie na Samorządowca Roku 2011. Dariusz Woźniak okazał się najpopularniejszym wójtem ( głosów), a na przewodniczącego Rady Gminy Rusiec, Bartłomieja Bieńka, oddano najwięcej głosów w kategorii radny (1244).Na podium znalazł się także Tomasz Filipczak, radny z Gorzkowic. W swojej kategorii zajął trzecie miejsce z 705 głosami. Dla Dariusza Woźniaka, który Ruścem rządzi od 13 lat, a znany jest ze swoich złotych myśli i wskazówek, jak wygrać wybory, to już trzecie zwycięstwo w naszym konkursie. Tym razem pobił kontrkandydatów na głowę, bo drugi w tej kategorii wójt gminy Zadzim nie zdobył nawet czwartej części głosów za podium uplasował się Alojzy Włodarczyk, od dwóch kadencji wójt Gorzkowic w powiecie piotrkowskim. Włodarczyk, który jako gospodarz gminy przeszedł prawdziwy test w poprzedniej kadencji, gdy wichury dwukrotnie zniszczyły Gorzkowice, ostatnie wybory wygrał miażdżącą przewagą - zdobył 84,01 procent głosów. Całkiem nieźle poszło tym, którzy dopiero zaczynają jako wójtowie. Marceli Piekarek, wójt Moszczenicy zajął 13. miejsce (164 głosy), Grzegorz Kmita, wójt Szczercowa 16. (zebrał 109 głosów), a Kamil Ładziak, wójt gminy Bełchatów, był 19. (106 głosów). W pierwszej trzydziestce są jeszcze Urszula Świerczyńska, burmistrz Zelowa (23. lokata), Karol Sikora, wójt gminy Kluki (27. miejsce) Marek Chrzanowski, prezydent Bełchatowa (29. lokata). Jak poszło naszym radnym? Dla Bartłomieja Bieńka zwycięstwo w plebiscycie ma szczególny smak. Nastąpiło w roku jego samorządowego debiutu. Radny z Woli Wiązowej ma dopiero 31 lat i jest najprawdopodobniej najmłodszym przewodniczącym rady w Filipczak, radny z Gorzkowic, z trzeciego miejsca może być szczególnie dumny, bo na głosy ludzi zapracował inicjatywami nie tylko na rzecz własnego okręgu kategorii radny bardzo dobrze wypadł Sławomir Komidzierski, bełchatowski rajca miejski z SLD. W samorządzie zasiada drugą kadencję i uzbierał 514 głosów, co dało mu 5. miejsce. W czołówce plebiscytu nie mogło braknąć Jana Dziemdziory z Piotrkowa (12. miejsce - 255 głosów), który od lat ma spore grono kibiców. Pracuje na to swoją aktywnością w za nim jest Waldemar Banaszczyk z Moszczenicy, a w pierwszej trzydziestce najpopularniejszych radnych są jeszcze dwaj reprezentanci regionu. To Jacek Bakalarczyk (gm. Bełchatów ( 20. miejsce) oraz Tadeusz Wąs (Wolbórz, 27. miejsce).Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Zdeterminowani mieszkańcy wsi Dęby Wolskie, Dęby Wolskie Kolonia, Nowa Wola Mierzynów, Wincentów, Prądzew i Ruśca, 2 maja br. wyszli na ulice. Zablokowali drogę krajową nr 8 i pikietowali przed urzędem gminy. Domagali się wstrzymania budowy farmy wiatrowej bądź odsunięcia zaplanowanych turbin od ich domów, a także umożliwienia dostępu do informacji publicznej ze strony gminnych władz. O nas – bez nas – Kierowcy tirów mimo utrudnień, jakie spowodowaliśmy, widząc hasła na transparentach wyrażali swoje poparcie i zrozumienie dla naszego protestu. Nikt z władz ani nawet żaden oddelegowany urzędnik nie przyszedł z nami porozmawiać, albo chociaż przyjąć petycję, mimo iż uprzedziliśmy o organizowanej pikiecie. I tak było od samego początku… – ubolewa mieszkaniec wsi Dęby Wolskie, inicjator protestu Rafał Zawodziński. – O tym, że władze chcą zamienić nasze wsie w farmę wiatrową dowiedzieliśmy się w 2008 r., ale wcale nie przy okazji konsultacji społecznych, bo nikt o takich nie słyszał. Wójt kazał ponoć wywieszać zawiadomienia dotyczące inwestycji na tablicach ogłoszeń, ale jakoś nikt nie zdążył ich zobaczyć i przeczytać. Krążyły plotki o wiatrakach, ale nikt nic nie wiedział i nikt nic nie mówił wprost. W grudniu 2008 r. ponad 100 mieszkańców podpisało List Protestacyjny adresowany do władz gminy. Sprzeciwialiśmy się w nim tak samym planom budowy wiatraków, jak i postawie samorządowych władz, które nie informowały nas o tych planach. Minęło 5 lat a wójt nie raczył nawet odpowiedzieć na list. W ciągu tych 5 lat tylko raz, w styczniu br., zgodził się na rozmowę, gdy został przyparty do muru przez zaproszoną przez nas ekipę jednej ze stacji telewizyjnych. W obecności dziennikarzy solennie obiecał, że udostępni nam całą dokumentację dotyczącą budowy farmy wiatrowej. Z tej obietnicy też się jednak nie wywiązał… W ciągu minionych 5 lat informacje na temat budowy wiatraków przeciwni im mieszkańcy wsi zdobywali głównie z lokalnych mediów. Dowiadywali się z nich, że wójt znalazł genialny sposób jak podreperować budżet gminy. Dzięki pieniądzom z opłat za 21 turbin do samorządowej kasy ma popłynąć strumień gotówki, za który operatywny włodarz będzie remontował szkoły i drogi, budował boiska a może nawet basen. Wójt w udzielanych wywiadach często wspominał, że przeciw tym planom protestują jedynie nieliczni, ale on i z nimi mediuje i z pewnością zdoła ich do swej wizji przekonać. Jak twierdzą przeciwnicy kontrowersyjnej inwestycji, nikt jednak przekonywać ich nie próbował. Wójt Gminy Rusiec wydał za to r. decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach zgody na realizacje przedsięwzięcia, w której protest mieszkańców pomija milczeniem a inwestorowi daje „zielone światło”. Dziś 4 z 21 planowanych turbin już stoją, sukcesywnie powstają drogi dojazdowe i potrzebna infrastruktura do zainstalowania kolejnych. Wójt zaś w lokalnych mediach chwali inwestora, iż utwardza drogi dojazdowe do pól. Dla dobra gminy – Zanim gruchnęła wieść o wiatrakach, wójt Dariusz Woźniak wraz z jednym radnym chodzili po wsiach i wykupywali działki. Mówili, że jest inwestor, który chce postawić kilka wiatraków, ale tylko wtedy, jeśli właścicielami działek pod budowę będzie nie więcej niż dwóch właścicieli. Sprzedający parcele ludzie sądzili, że działają na rzecz gminy, nie podejrzewali, że chcą na nich zwyczajnie zrobić duży interes – wspomina sołtys Dębów Wolskich. –Ja też ofertę otrzymałem, ale z niej nie skorzystałem. Wspomniane działki, jak donoszą mieszkańcy, wójt zapisał na swoją córkę i syna swojego brata, a radny jak się okazało reprezentował inwestora. Zarówno wójt, jak i radny, brali udział we wszystkich procedurach dotyczących inwestycji, jakie przeprowadzał urząd i lokalny samorząd. Oni decydowali o tym, czy inwestycja dojdzie do skutku. Czy mogli być bezstronni, skoro chodziło o ich prywatny, czy rodzinny interes? O tej dwuznacznej sytuacji na chwilę zrobiło się głośno w lutym br. Wójt publicznie przyznał, że przez pewien czas właścicielem jedenastu działek, na których miały stanąć wiatraki, była jego córka, zaś dziesięciu kolejnych syn jego brata. Nie dostrzegł jednak konfliktu interesów w tym, że jednocześnie wraz z radnym reprezentowali w tej sprawie zarówno mieszkańców, jak i stronę zainteresowaną realizacją inwestycji. Dariusz Woźniak skomentował ów fakt, że obaj z radnym kierowali się wyłącznie… dobrem gminy. Sprzeciwiający się wiatrakom pukali do drzwi wszystkich urzędów i instytucji, które władne były wstrzymać budowę lub choćby skłonić wójta do rzetelnego poinformowania zainteresowanych mieszkańcy. Pisali do wojewody, ministrów, marszałka, CBA, NIK. Bez skutku. NIK w 2013r. zapowiedział kontrolę procedur przy lokowaniu turbin wiatrowych w 10 gminach. Na liście tej widniał również Rusiec. Rzecznik NIK odpisał na nasze zapytanie w tej sprawie: „ Gmina Rusiec nie została objęta kontrolą dotyczącą farm wiatrowych.” Od CBA dowiedzieliśmy się, że przyjęła doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez samorządowców z Ruśćca i śledztwo w kwietniu br. zleciła Komendzie Powiatowej Policji w Bełchatowie. Śledztwo jest w toku. Wojewoda poradził zaś niezadowolonym z wiatraków mieszkańcom wsi, by poskarżyli się na wójta… przewodniczącemu rady gminy. Tyle, że lokalni radni murem stoją za swoim wójtem, więc mieszkańcy nie widzą sensu podejmowania takiej interwencji. Niedawno założyli jednak Stowarzyszenie „Nasze środowisko”, by łatwiej im było organizować protesty i w razie czego wystąpić przeciwko władzom na drogę sądową. Koniec marzeń – Prowadzimy z mężem małe gospodarstwo agroturystyczne: mamy kilka koni, urządziliśmy kilka pokoi dla turystów w starym drewnianym domu – mówi Maria Żłobińska ze wsi Nowa Wola. –Włożyliśmy w tę działalność wiele wysiłku i pracy. Zaczynają do nas zaglądać nawet turyści z Niemiec, którzy cenią kontakt z naturą, bliskość lasów, czyste powietrze, cisze i spokój. Tymczasem dowiedzieliśmy się, że zamiast widoku na las, będziemy mieli widok na 4 ponadstumetrowe turbiny wiatrowe o mocy 4 MW każda. Dla nas to oznacza koniec gospodarstwa, bo kto zechce tu przyjechać? Dla nas te wiatraki oznaczają koniec wszystkich marzeń. – Wójt publicznie twierdzi, że o planach tej farmy wiatrowej informował i mieliśmy czas, by zgłaszać zastrzeżenia, ale ja żadnej informacji nie widziałam i nikt nas, bezpośrednio zainteresowanych nie powiadamiał o tym – twierdzi nasza rozmówczyni. – Wójt twierdzi też, że turbiny nie zaszkodzą ludziom ani zwierzętom, ale skąd może o tym wiedzieć. Wielu naukowców wprost mówi dziś o szkodliwości takiego sąsiedztwa. Mamy opinię Narodowego Instytutu Zdrowia, która mówi, że obowiązujące w Polsce przepisy pozwalają lokować turbiny wyłącznie z zachowaniem norm dotyczących hałasu. Nikt nie bierze zaś pod uwagę infradźwięków i hałasu niskoczęstotliwościowego równie dla ludzi i zwierząt szkodliwych. Przepisy nie dotyczą też efektu stroboskopowego, migotania cieni, czy innych zagrożeń, jak np. odrywania się kawałków lodu od śmigieł turbiny. Instytut jest zdania, iż bezpieczna odległość takiej turbiny w warunkach Centralnej Polski to minimum 1,5 km, tymczasem nam wójt chce postawić 4 takie wiatraki wielkiej mocy jakieś 400 m od zabudowań. – Ja mam 15-hektarowe gospodarstwo, hoduję kilka krów, kilka świń. Mam również pasiekę i chciałem rozwijać działalność w kierunku produkcji ekologicznej – tłumaczy z kolei Rafał Zawodziński. – Ja też mam mieć 4 turbiny niecałe pół kilometra od domu, właśnie w pobliżu miejsc, gdzie stawiam ule, by zbierały pożytek. Dla mnie jest jasne, że gdy staną wiatraki, to z pszczołami koniec. Nikt też w urzędzie gminy nie wziął pod uwagę, że sąsiedztwo wiatraków rzutuje na wartość naszej ziemi. Zarówno grunty orne, jak i działki budowalne gwałtownie stracą wartość. Nikt ich zresztą kupować nie zechce, a żadnej rekompensaty z tego tytułu ani inwestor, ani wójt nie przewidują. Gmina pełna śmigieł Wójt Ruśćca deklarował 250 tys. zł wpływów do budżetu po uruchomieniu 4 stojących już wiatraków. Przeciwnicy turbin chcieli się dowiedzieć, ile faktycznie gmina na wiatrakach zarabia, ale… się nie dowiedzieli. Niezadowoleni gospodarze w ramach swego stowarzyszenia nawiązali współpracę z innymi stowarzyszeniami walczącymi z wiatrakami w całej Polsce, Stowarzyszeniem Nasz Dom Biesiekierz. 26 maja mieszkańcy gminy Rusiec postanowili pojechać do Warszawy, by wziąć udział w ogólnopolskim proteście pod gmachem sejmu. Jeden z naczelnych postulatów protestujących głosi, by parlament uchwalił wreszcie ustawę, która zawierać będzie precyzyjne przepisy dotyczące lokowania turbin wiatrowych. Za bezpieczną dla ludzi odległość protestujący uznają 3 km. Obawom mieszkańców wsi pod Ruśćcem trudno się dziwić, biorąc pod uwagę masę, często rozbieżnych informacji, jakie się na temat wiatraków planowanych w tej gminie pojawiają w rozmaitych mediach, przede wszystkim ogólnopolskich. Jeśliby zliczyć zainteresowanych tą lokalizacją inwestorów i deklarowane przez nich ilości turbin, miejsca do życia poza sąsiedztwem obracających się śmigieł może w tej gminie zabraknąć. Z zapytaniami w tej sprawie zwróciliśmy się więc do wójta Dariusz Woźniaka. Poprosiliśmy o odpowiedź na pytanie, ilu inwestorów już otrzymało „zielone światło” na instalację turbin i ile masztów ma postawić. Spytaliśmy też ilu chętnych na takie zgody oczekuje i jaką liczbę wiatraków chciałoby umiejscowić. Oprócz tego zażądaliśmy wyjaśnień i komentarzy do przedstawionych w niniejszym artykule zarzutów, jakie władzom gminy stawiają mieszkańcy sprzeciwiający się lokalizacji wiatraków w sąsiedztwie ich gospodarstw. Odpowiedzi z gminy Rusiec dotąd się nie doczekaliśmy. Wciąż jednak na nie czekamy i z pewnością wrócimy do tego tematu. Grzegorz TOMCZYK Zobacz także
opublikowano: 05-11-2010, 07:16 Największym hitem tegorocznej kampanii będzie zapewne poradnik dla kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast autorstwa Dariusza Woźniaka, wójta gminy Rusiec (woj. łódzkie) - informuje "Metro". Autor twierdzi, że w ciągu trzech miesięcy sprzedał ponad 1000 egzemplarzy poradnika po 1200 zł za sztukę, mimo, że liczy ona niecałe 70 stron. W rozprowadzaniu książki pomaga mu wynajęta firma sprzedaży bezpośredniej, której pracownicy chodzą po urzędach. Zdaniem autora książkę kupują kandydaci na wójtów i burmistrzów, ale wśród nabywców jest też kilka osób startujących na prezydentów dużych miast. Jego sposób na wyborczy sukces to jak najszybsze zaprzyjaźnienie się z taksówkarzami, pracownikami kiosków, fryzjerami czy pielęgniarkami środowiskowymi pracującymi na terenie kandydata. To - jego zdaniem - najlepszy marketing. Można też skorzystać ze specjalnych przedwyborczych szkoleń. Większość to proste treningi autoprezentacji (2 godziny u eksperta ds. wizerunku z którejś z wyższych uczelni, to koszt rzędu 250-300 zł.). Kompleksowe kursy przedwyborcze są dużo droższe - nawet dwa tysiące złotych od osoby. © ℗ Podpis: PAP